sobota, 2 kwietnia 2011

V

" Szymon z Cyreny nie planował udziału w pochodzie skazańców. Trzeba było go aż zmusić, aby pomógł Jezusowi. Trudno się dziwić , bo któż chciałby pomagać zbrodniarzowi ? Czy Szymon wiedział, że Jezus jest niewinny ? Może bał się, że ludzkie języki na zawsze połączą go z tym Skazańcem...
Czy wolno pomagać złoczyńcy, świadczyć miłość krzywdzicielowi? A może ten, komu wahamy się pomóc, bo został okrzyknięty winowajcą, w rzeczywistości jest ofiarą, jak Jezus ? Jakiego przymuszenia potrzeba, aby zdobyć się na dobro ?
Jezu, nie chcę rozsądzać kto winien , a kto nie. Abym nie bał się kochać odrzuconych, rozpal we mnie miłość, która jest szlachetna."

A jak jest z nami ? Czytając to możemy się zastanawiać głęboko, głęboko to rozważać i analizować. I co? W praktyce nadal będziemy jak Szymon z Cyreny. Dbamy o własny krzyż ... to dobrze , że dbacie o własny krzyż , a pomyśleliście kiedyś by zatroszczyć się o czyjś bezinteresownie ? Pewnie tak . Ale co z tego wyszło ?
Myślę, żeby nie być tylko chrześcijanami teoretycznymi ale i praktycznymi. Nie ważne co na Ciebie mówią, rób swoje bo w tym co robisz jest prawda. A wszyscy zakłamani zostaną potępieni :).

Gdy wracałem dzisiaj od brata szybką koleją miejską (skm), w ten czas wsiadło do pociągu trzech pijanych nastolatków. Grupa ta zaczęła zaczepiać starszych biednych panów. Wiecie co było oznaką mojej słabości ? Strach przez duże S. Przecież mogłem podejść i im powiedzieć , żeby przestali a w razie czego wdać się w bójkę ale co? Nie zrobiłem NIC bo wyraźnie jestem człowiekiem tchórzliwym i słabym. Bo co? Nie pomogę bo to byli żule? . Nie chce oceniać około dwudziestu pasażerów , którzy siedzieli razem ze mną w przedziale i NIC nie zrobiło jak ja. Zachowałem się jak Cyrenejczyk, a nawet gorzej bo nie pomogłem przez chwilę nieść krzyża obcemu człowiekowi ,chociaż byłem zmuszany przez moc ducha świętego, przez moje myśli, przez moje zasady by zainterweniować.
Najgorsze co może być ... NIC - obojętność.

Zwrócę uwagę. Zamiast czepiać się wszystkich jacy są nieidealni, spójrzmy na siebie. Wiem, sam święty nie jestem, wszystkich , których dotknąłem "czepianiem się" najserdeczniej przepraszam.

Więc proszę Was o modlitwę by w takich sytuacjach i podobnych mieć odwagę i proszę o modlitwę by nie zatracić wiary. Wznoszę w górę za was modlitwę również.

Pozdrawiam..

niedziela, 13 marca 2011

Takie tam apelacje.

Siema.

Apeluje aby w czasie wielkiego postu podążać za śladami Jezusa Chrystusa, dźwigać swój krzyż i razem z nim umierać aby Chrystus mógł zmartwychwstać w waszych sercach.

Apeluje aby żeby każdy z was obrzydził tak sobie grzech przez zmysły (kałem, zgnilizną, brudem, rynsztokiem) aby móc wyobrazić sobie jak wygląda piekło. Przezwyciężyć swoje słabości i grzechy , rzecz bardzo trudna ale jakże owocna. Dopóki walczysz jesteś zwycięzcą (nie poddawaj się).

Apeluje także żeby w pierwszym rzędzie modlić się za swoich wrogów i im wybaczać, nigdy nie będziemy szczęśliwi gdy będziemy nosić w sobie zawiść/nienawiść ponieważ nasze serca będą brudne , a my sami będziemy wpadać w mrok tańcząc ze złem.
Zemsta ? W świecie osób nawróconych nie ma takiego pojęcia.


Jesteś takim jakim Bóg Cię stworzył, a stworzył Cię z miłości więc jesteś dobry i takim zostań. Po prostu bądź sobą, nigdy nie udawaj kogoś kim nie jesteś tylko po to żeby pasować/ móc się wkleić do towarzystwa.

Apeluję do mężczyzn, jesteście tylko prochem, nie jesteście tak ważni jak wam się wydaję. I tak umrzemy (proszę nie traktować tej sentencji obojętnie)

Apeluję do kobiet, nie bądźcie naiwne, zrozumcie , że każdy mężczyzna jest trudny, i nie szukajcie dobra w skurwysynach bo nie znajdziecie go tam. Dobro jest zawsze tak blisko ale trudno wam to zauważyć niestety.

Składam modlitwę za tych, którzy ciągle muszą nawracać się na nowo bo wiem jakie jest to trudne. Proszę o modlitwę za mnie , aby w czasie drugiego semestru nie popaść w rozleniwienie i bym nie musiał nigdy udawać kogoś kim nie jestem.

I tak zrobiłem postępy, bo wisi u mnie w pokoju krzyż w akademiku :)

Miłej niedzieli